Struchlała niczym iluzja taka nijaka, mocna i gorąca, intensywnie kojąca, serce wciąż poruszająca, zażegająca, obiecująca, wyszukująca bez końca.
W wieczności pośpieszności. Ukryta dla wszelkich gości.
Z daleka od ludzkich zasobów i możliwości.
Taka wzniesiona, doskonała, nieskalana i w jednym ze światów nie okazywana.
Wręcz ukrywana.
W konspiracji od początku wakacji.
Wielkie uniesienie w skrytości losów sytości.
Od przesadnej namiętności, do mięśni ścięgna bólów kości w osłabionej jakości.
Akrobacje przez całe wakacje z przerwami na chore akcje.
Przed niektórymi ciagle skrywana, im ta znajomość, nie jest już znana.
Choć intensywne doznania i egusiowe zmagania.
Ten mocny trzymak im nowe odsłaniał.
Nie do zatrzymania wtedy fala bliskości i radości w czystej namiętności, tak blisko czystej, kosmicznej miłości. W pełni jego okazałości. Fala i w pełni doznania. Dwojga świadomych, przez siebie wzajemnie oszołomionych.
Znów w sercach goszcząc obydwa grzała. Kochali się wtedy i siebie nawzajem, jakby okryci różowym gajem.
W miłość, w prawdzie, Prawda w Miłości?
„Ciekawe, ile czasu z nami zagości w tej nieskalanej fali szczerości?”
Wtedy pytałem, bo sam siebie przecież, nie poznawałem.
Tak, to pisane o piątej nad ranem, całkiem nie dawno, serce prawie padło.
Seria pomyłek i pary schyłek, nastąpił wielki.
Dzięki za wszystko, za to pisane i za mówione,
Za to co w nas wtedy nieokiełznane, przewrażliwione.
To odpaliło nam razem bombę.
Chwil wspólnych z tobą, może nie wspomnę…
GrzegoSłav©