Tyle pięknych słów i chwil w czułości.
Tyleż samo chwil w słowach miłości.
W zażyłości dotykach bliskości.
Tyle marzeń i planów. Zamierzeń w realizacji spostrzeżeń.
Okazji, co zdarzają non stop w wyobraźni się zradzając,
tej czystej jakże oczywistej…
Tyleż snutych waśni w przeplocie odkryć sytuacji.
Piękny taki czas, mocno wrysowany pręgierzami w skórę, razem ze starymi ranami, ich oddziaływaniami. Ostatnimi podrygami serc obojga.
W takcie miłosnych uniesień akcie, puls życia niesie.
Dokarmia z kosmicznej przestrzeni, tylko człowiek to zmienia.
Czasem wyłączy, kiedy się sercem rozłączy.
Po cóż więc te obiecanki?
Lepiej ofiarowywać sobie cacanki.
Tyleż samo chwil w słowach miłości.
W zażyłości dotykach bliskości.
Tyle marzeń i planów. Zamierzeń w realizacji spostrzeżeń.
Okazji, co zdarzają non stop w wyobraźni się zradzając,
tej czystej jakże oczywistej…
Tyleż snutych waśni w przeplocie odkryć sytuacji.
Piękny taki czas, mocno wrysowany pręgierzami w skórę, razem ze starymi ranami, ich oddziaływaniami. Ostatnimi podrygami serc obojga.
W takcie miłosnych uniesień akcie, puls życia niesie.
Dokarmia z kosmicznej przestrzeni, tylko człowiek to zmienia.
Czasem wyłączy, kiedy się sercem rozłączy.
Po cóż więc te obiecanki?
Lepiej ofiarowywać sobie cacanki.