Wojna informacyjna w chwili obecnej toczy się przez 24 godziny na dobę przeciwko wszystkim i każdemu z osobna na całym świecie. Front przebiega nie pomiędzy państwami na mapie, ale między klasami społecznymi, a dokładniej między kierującymi i kierowanymi. Między tymi, którzy zarabiają i tymi, którzy są źródłem zarobków na różnych szczeblach tego „łańcucha pokarmowego”
Z czego składa się człowiek?
Z ciała i świadomości.
Z czego powstaje ciało człowieka? Z grubsza z tego co człowiek spożywa. Je i pije i czym oddycha. Jakaś ilość cząsteczek jest przyswajana przez organizm i z nich budowane są mięśnie, kości, tkanki nerwowe, krew, limfa i reszta. Reszta jest wydalana w różnej formie.
Zajmująca się ciałem człowieka medycyna – anatomia potrafi w miarę dokładnie przewidzieć jakie procesy zajdą jeśli człowiekowi będziemy podawali jedne składniki pokarmowe, a innych nie i co się stanie jeśli niektórych go pozbawimy, a inne będziemy podawali w nadmiarze.
Analogiczne procesy zachodzą przy forowaniu świadomości człowieka. Świadomość składa się z informacji jaką człowiekowi dostarczamy, a on ją chcąc nie chcąc przyswoi. Ważny jest zarówno rodzaj jak i sposób w jaki ją osobnik otrzymuje. Człowiek zaczyna przyjmować informację od 4 miesiąca rozwoju (życia płodu?) w łonie matki. Stąd ważne jest w jakim środowisku przebywa kobieta w ciąży, jakie programy ogląda, jakiej muzyki słucha, w jaki sposób rozmawia, jakich słów i wyrażeń używają osoby, w których towarzystwie przebywa.
Potem następują kolejne etapy rozwoju osoby. Im wcześniej zacznie się formować osobowość człowieka poprzez dostarczaną mu informację na jakiej nam zależy tym łatwiej i bardziej trwale ukształtujemy jego świadomość. I tu mamy bardzo ściśle sformułowaną informację. Mawia się że: ”jak nie wiadomo o co chodzi chodzi o pieniądze”. Dokładnie jeśli w świadomość człowieka wbijemy, że to „byt określa świadomość” będzie dążył do posiadania I-poda, wypasionej fury, markowego ubrania i tym podobnych, a rozwój własnej osobowości, politykę i tym podobne pozostawi innym. Będzie robił kasę, wydawał kasę i stanie się źródłem kasy dla innych.
Stąd dążenie państwa i kościoła do objęcia dzieci „opieką” już od przedszkola.
Jak napisał w swojej książce „Sztuka wojny” Sun Tzu wojna to dezinformacja przeciwnika.
Wojna informacyjna jest gorsza od ataku jądrowego. Przed atakiem jądrowym można się ukryć w odpowiednim schronie. A dokąd uciec przed własnym umysłem? W dzisiejszych czasach jesteśmy otoczeni przez informację pchającą się do nas drzwiami i oknami, a bardziej dokładnie przez oczy i uszy.
Wojnę informacyjną prowadzi się na trzy sposoby.
- Przemilczając fakty lub podając informację o czymś co nigdy nie miało miejsca
- Przekazując fałszywą interpretację
- Przy pomocy specjalnych technik ingeruje się bezpośrednio do naszej świadomości.
Aby zawładnąć jakimś narodem na długo trzeba zniewolić umysły ludzi. W tym celu trzeba wprowadzić stałe zmiany w ich świadomości. A jak tego dokonać? Podsuwając im ciągle w jakimś przedziale czasowym fałszywą, wygodną dla nas informację lub interpretuje się fakty zgodnie z naszymi potrzebami.
Przykład na stworzenie faktu: Wszyscy przyjmujemy za fakt historyczny obronę Częstochowy przed Szwedami. A to w sumie tylko trzy i pół wieku temu. Czasy dość dobrze udokumentowane w formie zapisów.
W archiwum państwowym w Uppsali – Szwecja można obejrzeć dokument poddania Częstochowy przez Paulinów. No, ale Szwedzi mogli go namalować sami. Ze źródeł i polskich i szwedzkich wiemy że Szwedzi mieli pod Częstochową dwie półkartauny. To ówczesne działa kalibru 155 mm strzelające na odległość powyżej 500 metrów kulą żeliwną. (opowieści o kolubrynie to wyłącznie wytwór fantazji Sienkiewicza) Dwie, góra trzy salwy i z takiego muru z kamienia wapiennego spojonego wapnem jakim otoczony był klasztor na Jasnej Górze zostały by gruzy na sporej długości. Dlaczego Szwedzi nie zdobyli tego tak maleńkiego punktu oporu w sumie bardzo licho ufortyfikowanego?
Inny „fakt” historyczny, który „miał miejsce” bardzo niedawno to skok jednego działacza przez płot. Rzecz arcyciekawa są tacy, którzy w tamtym czasie i w tamtym miejscu byli i ani płotu w miejscu przez które ów działacz dostał się do stoczni ani samego skoku nie widzieli. Widzieli za to środek lokomocji, którym działacza dowieziono.
Przykład na wygodną interpretację faktu: W 1410 roku mała miejsce bitwa pod Grunwaldem. Każdy, no prawie każdy zagadnięty na ten temat Polak wie, że niemiecki zakon krzyżacki został pokonany przez wojsko polskie pod wodzą Jagiełły.
Tymczasem, pozwalam sobie wątpić aby w tamtych czasach ktoś słyszał o państwie niemieckim.
W wojskach krzyżackich walczyli rycerze z całej Europy w tym Polacy i była to agenda Watykanu nie zwracając uwagi na fakt, że papież przygotował sobie stosowny dokument w którym odżegnuje się od całego zakonu Najświętszej Marii Panny. Gdyby Zakon wygrał dokument pewnie zarchiwizowano by w kominku. A może dokument zmajstrowano później i antydatowano?
W wojskach dowodzonych przez Jagiełłę również można było znaleźć rycerzy z całej Europy oraz Pułki Smoleńskie (prawosławnych Rusów), Tatarów (muzułmanów) Litwinów (pogan).
Była to zatem walka ludów Europy przeciwko pochodowi katolików prowadzonych przez Watykan.
Kolejny przykład. Wszyscy historycy zachodzą w głowę jak mogło dojść do sprzymierzenia się chrześcijan z muzułmanami przeciwko Rzeczypospolitej w czasie wojen w latach 1648-1850. Nikt nie patrzy na Rzeczpospolitą jak na fasadę Watykanu z tej strony. A wystarczy tak ustawić punkt widzenia i wszystko stanie się jasne.
Innym przykładem interpretacji faktów zgodnej z potrzebami jest przypisywanie mordu katyńskiego Rosjanom. A daleko szukać po archiwach nie trzeba żeby dojść do prawdy.
No, ale warto by dlatego znać język. A obrzydzanie wszelkimi metodami nauki języków obcych też jest elementem wojny informacyjnej. W ten sposób ograniczmy dostęp do wiedzy. Tłumaczymy na miejscowe narzecze tylko to co uważamy za stosowne, a w innych językach miejscowi nie potrafią się porozumieć i mamy jeszcze z jednej strony spokój.
Rzecz dziwna i ciekawa. Przewrócono socjalizm czy komunizm jak zwał, a propagowana przez „komuchów”, wymyślona przez Różę Luksemburg idea braterskiego internacjonalizmu kwitnie w najlepsze. No zależy w stosunku do którego narodu.
Pojawia się pytanie co to jest „przedział czasowy”
W miarę prowadzonych nad umysłem ludzkim badań ten przedział staje się coraz krótszy.
Specjalne techniki pozwalają na doprowadzenie do tego, że osoba zmieni zdanie praktycznie w ciągu ułamków sekundy.
Należy wyobrazić sobie prosty schemat. Otaczająca nas rzeczywistość składa się z ogólne rzecz biorąc z trzech warstw otaczających każdego z nas koncentrycznie podobnie jak tarcza strzelnicza.
Na zewnątrz mamy realną rzeczywistość. To na co człowiek ma niewyobrażalnie mały wpływ.
Kolejna warstwa to technosfera jaką się otacza każdego osobnika, jeśli on na to pozwoli. To pchająca się informacja z telewizora, radia, komputera, bilbordów, gazet, głośników, plakatów etc.
Ona ma za zadanie odcięcie człowieka od realnej rzeczywistości i skierowanie jego uwagi na to co uznają za stosowne kierujący społeczeństwem.
Nasze wyobrażenie o otaczającej nas rzeczywistości. Tylko od naszej woli zależy na co zwrócimy uwagę, co uznamy za godne uwagi, kiedy przekręcimy gałkę i czemuś odbierzemy głos, a zwłaszcza w co wierzymy, a co puścimy mimo uszu, którą gazetę kupimy. I najważniejsze czy będziemy sobie zadawali sakramentalne pytanie: „dlaczego ktoś chce żebym JA tak wiedział”
Wieloletnia praca nad społeczeństwem doprowadziła do tego, że ludzie nie łączą i słabo wykorzystują posiadaną informację. Wypracowano i z sukcesem zaszczepiono ludzkości takie pojęcie jak „spiskowa teoria”. To pojęcie klucz, za pomocą którego dyskredytowany jest każdy logiczny wniosek wyciągnięty z otrzymanej informacji.
Bardzo pomocnym dla prowadzących wojnę informacyjną jest „SIE”. Wyjątkowo szkodliwy i złośliwy. I tak kryzys „się” rozwinął. Ceny „się” podniosły. I tak dalej.
Każdy kto miał dostęp do nawet okrojonej wiedzy na temat agresywnych reklam, musiał usłyszeć, że już do celów nazwijmy to cywilnych jest wykorzystywana technologia pozwalająca na zaprogramowanie konsumenta. Ta wiedza trafiła tutaj z instytutów badawczych prowadzonych przez wojsko.
W klipach reklamowych zamieszcza się informacje na takich częstotliwościach i w takiej formie, że nie zauważona przez człowieka trwale zapisuje się w jego podświadomości. Potencjalny klient naogląda takiej reklamy, idzie niczego się nie spodziewając do sklepu i bierze z półki coś co mu jest do niczego nie potrzebne. Potem płaci i wychodzi z tym ze sklepu. Cel został osiągnięty. Reklamodawca zarobił.
Co kupujący zrobi ze swoim nabytkiem to jak by jego problem.
Formalnie prawie na całym świecie został wydany zakaz stosowania takich chwytów w reklamie.
Wiadomo, że są osoby potrafiące przekazywać za pośrednictwem telewizji czy zapisów wideo swoją energię powodującą określoną reakcję organizmu. I tu nie ważne czy działa autosugestia czy to energia przekazującego, ale został osiągnięty efekt. Odbiorca sygnału zareagował tak jak chcieliśmy.
A co z innymi dziedzinami życia? Co z osobami idącymi do urn wyborczych? Po co fałszować jakieś kartki powrzucane do skrzynki? Tyle z tym roboty i w dodatku wszyscy pilnują.
Wnioski każdy powinien wyciągnąć sam.
Jak zauważyliśmy wcześniej o istnieniu takiej możliwości wiemy. Jeśli nie wszyscy to wielu z nas. A czy bierzemy na serio pod uwagę możliwość dokonania manipulacji na naszej osobie w taki sposób?
No to mam do wszystkich problem do przemyślenia.
Kościół katolicki wszelkiego typu psychologiczne oddziaływanie na ludzi ochrzcił „zabobonem”, „gusłami” albo innymi „czarami”, a osoby podejrzewane o posiadanie stosownych predyspozycji i wiedzy profilaktycznie palił na stosach. Miejsce mocy na Wawelu łańcuchem ogrodzono. Po co jak to nie istnieje i to „zabobon”? Sam kościół jednak w pełni korzystał i zapewne korzysta z wiedzy od pewnego czasu dla większości tajemnej. Dawniej prawie każdy człowiek posługiwał się swoimi wrodzonymi umiejętnościami. A dopiero od pewnego momentu musiał zacząć się ukrywać przed inkwizycją. Umiejętności były niszczone wszelkimi środkami, torturami inkwizycji i własnymi ezoterycznymi działaniami. Wiedza niegdyś powszechna uległa częściowemu zniszczeniu zapomnieniu i została ukryta przed ogółem społeczeństwa. Ale przetrwała. Przechowali ją specjalnie wybrani osobnicy. Jednym z takich był coraz mniej znany pisarz Józef Ignacy Kraszewski. W jego powieściach można znaleźć sporo wiedzy, którą przekazywał potomnym.
Nie ma bardziej skodyfikowanej budowli na świecie jak budynek kościoła. Usytuowanie zgodnie z kierunkami świata, proporcje pomieszczeń, położenie ołtarza, miejsce, w którym stoi kapłan przy odprawianiu mszy, usytuowanie ambony, dekoracje, a dodatkowo używane w czasie odprawiania mszy kadzidło, muzyka – częstotliwość, rytm, modulacja głosu, dzwony etc. (polecam lekturę książek na temat geomancji, promieniowania kształtów, aromaterapii, muzykoterapii, leczenia dźwiękiem. Dzisiaj pojawia się coraz więcej wiadomości na temat wpływu tych czynników na organizmy żywe w tym oczywiście człowieka. To wpływ zarówno pozytywny jak i negatywny. Dlaczego w wojsku gra się marsze, a do usypiania niemowlęcia kołysankę? Wiemy co to jest katalizator. Rolę katalizatora w przyswajaniu przez podświadomość człowieka informacji odgrywają właśnie odprawiane przez księdza „gusła”)
Ludzie mają nie najlepsze doświadczenia z tą instytucją, a mimo to co trochę idą pokornie i rzucają na tacę. Pomimo wyczynów katechetów posyłają dzieci „na nauki” nie pytając czego je tam uczą. Mało kto sięgnął po Biblię żeby ją przeczytać, a jak już przeczytał to potem ze zdziwieniem otwiera oczy jak mu się coś co tam jest napisane pokazuje bo sam czytając przeoczył albo nie zrozumiał.
Nazwanie czegoś” czarami”, „gusłami” czy „zabobonem” jest sposobem na zdyskredytowanie wiedzy i ukryciem jej przed ogółem społeczeństwa i jest sposobem na manipulację informacją. No bo przecież nie wypada się zajmować „zabobonami” czy innymi „czarami” tym bardziej, że jak kościół mówi to niemożliwe. To weźcie pismo święte i przeczytajcie ile tam „czarów” opisano. Tyle, że jak to robią jedynie słuszni…. są to „cuda”. To tak zwany relatywizm. Jak Kali ukraść krowę to…
Czy takie zachowania nie są efekty oddziaływania na tłum w odpowiedni sposób? Sami wyciągnijcie wnioski
Doskonałym kłamstwem jest pół prawdy. Niegdyś wynajęci przez zachodnie rządy za pieniądze uczeni wmawiali prostemu ludowi jak ma źle, bo zarabia „tylko” 25 – 30 dolarów (po przeliczeniu według kursu czarnorynkowego) żaden nie dodał że za mieszkanie płaciło się około 1,5 dolara według tego samego przelicznika, chleb kosztował 0,04 dolara, a za średnią pensję około 2.500 złotych można było kupić dwa metry sześcienne oleju napędowego. Ile by dzisiaj trzeba zarabiać żeby tyle kupić? No paru tych co wmawiali zarabia i to nawet lepiej.
A kto z tych, którzy dali się nabrać na te „uczone wywody profesora od ekonomii” po zmianach tyle zarabia żeby kupić dwa metry sześcienne oleju napędowego?
Teraz ci uczeni w piśmie siedzą na wysokich stołkach i po cichu śmieją się jak nabrali tych po których grzbietach na te stołki wleźli.
To oni wygrali wojnę informacyjną prowadzoną przeciwko Polakom.
Inni wmawiają ludziom że „komunizm” zostawił po sobie ruiny i zgliszcza. Ciekawe z prywatyzacji czego żyją do tej pory?
Innym sposobem wojny informacyjnej są kawały – anegdoty. Myślicie że anegdoty jacyś Kowalscy przy piwie wymyślają? No nic bardziej mylnego. Są całe sztaby ludzi, którzy mają za zadanie „ośmieszanie” tego czy owego osobnika albo jakiegoś problemu. Charlie Chaplin’owi postawili pomnik za…ośmieszane Hitlera. No, bo przecież taki pocieszny człowieczek nie może być groźny.
A jakie były skutki to wszyscy wiedzą.
Jeśli ktoś z szanownych czytelników ma ochotę niech weźmie kompendium anegdot na jakiś temat, a potem przeczyta Erystykę Szopenchauera. Znajdziecie odpowiedzi na wiele pytań i wiele stanie się jasne.
Zaraz mnie ktoś potraktuje pytaniem o kawały o Polakach. Czy jako naród jesteśmy, aż tak ważni w Stanach czy w Niemczech żeby nam poświęcać tyle kawałów.
I tu mam kilka pytań do przemyślenia dla szanownych czytelników i pozwalam sobie mieć nadzieję, że niektórzy czytali moje poprzednie artykuły między innymi „Pod obcą flagą”.
Czy osoby, o których wymyślono te kawały to Polacy, czy osoby z posługujące się polskimi dokumentami? Znany jest przypadek, że jedna osoba jak jej szukają za gwałt i pedofilię podaje się za „Polaka”, a jak tą, że osobę honorują jako reżysera to w cudowny sposób zmienia się w „Żyda”. Warto się zastanowić czy takie cudowne przemienienie jest sytuacją jednostkową?
Wiele powie nam to kto wymyśla i rozpowszechnia te kawały o „Polakach”. O ile wiem to i innym narodowościom się dostaje i to nie licho.
W takich przypadkach chodzi o poniżenie narodów, które położyły wiele zasług dla rozwoju państw, w których zamieszkują to raz i o podniesienie wartości innych to dwa. A w końcu jeśli dojdzie do jakichś zatargów to nikomu nie będzie szkoda takich żałosnych „podludzi”.
I takie działanie to wojna informacyjna.
Doskonałe efekty w takiej wojnie osiąga się jeśli dobijemy się monopolu na dostarczane informacji.
Spójrzcie szanowni czytelnicy czym epatują nas media będące własnością zachodnich koncernów.
I tak na przykład wpadamy na news. Pewien celebryta napisał, że jedna celebrytka na koncercie pochyliła się i pokazała wszystkim swoje obnażone wdzięki.
Za parę dni dowiadujemy się, że rozindorzona celebrytka podała autora newsa i zdjęcia do sądu dowodząc, że miała na sobie majtki typu stringi, które to co najważniejsze zakrywały.
Odpowiedź następuje bardzo szybko i dowiadujemy się, że celebrytka pewnie byłą starannie wydepilowana i stąd brak widocznego owłosienia łonowego.
A teraz sprawozdanie z sali sądowej i dowiadujemy się, że sędzia cały w pąsach przy pomocy szkła powiększającego na zdjęciu – dowodzie rzeczowym w sprawie usiłował się dopatrzeć między pośladkami celebrytki wstążki – elementu stringów.
I taką informację można przez kilka tygodni spotkać wszędzie gdzie się nie spojrzy.
To jak w tym kawale o 100 rocznicy urodzin Lenina. Włączyłem telewizor Lenin, włączyłem radio Lenin, żelazka bałem się włączyć.
Sprawa została celowo przejaskrawiona, ale dość dokładnie pokazuje czym zapycha się ludziom organ do myślenia i czym ludzie zgodnie z założonym celem mają żyć. Jaką rzeczywistość im się tworzy. Jaki ważki problem podtyka. A ile tak wartościowych wiadomości dościga nas każdego dnia z każdego środka masowego przekazu. Na to jest dość prosty sposób. Kasę przeznaczoną na gazetę wydać na owoce, a radio i telewizor jednym przyciśnięciem guzika wyłączyć. No możecie jednym uchem wpuszczać, a drugim wypuszczać, ale wtedy zostanie osad jeśli nie macie doświadczenia w filtrowaniu bodźców.
Spójrz szanowny czytelniku jak wiele osiągnął kościół mając przez tysiąc lat monopol na dostarczane informacji jaka mu było wygodna.
Jeśli ktoś kiedyś będzie jechał z Rzymu na północ wzdłuż któregoś z dawnych szlaków komunikacyjnych to wzdłuż drogi zauważy co kilka kilometrów niewielkie kaplice. Z jednej zawsze widać dwie inne. Kiedyś za jedną noc odpowiednie informacje były przekazywane systemem sygnałów od jednej kaplicy do drugiej z Watykanu do kościołów w całej Europie.
Skutki nasączenia prostego ludu wygodną Watykanowi informacją mamy do dzisiaj. No bo skąd prosty i nie tylko prosty lud czerpał wiedzę. Najpierw dla 95% ludności (I to skromnie oceniając) nic poza informacjami dostarczanymi przez kościół nie istniało. Potem tak do końca lat 70 ubiegłego stulecia lud nadal czerpał informacje prawie wyłącznie z tego „wiarygodnego” źródła. Telewizja była w powijakach. Radio kto miał ten miał. Gazety były i to za małe pieniądze, ale kto je czytał jak okularów nie miał. A jak się teraz Radio Maryja, Radio Józef i telewizja Trwam panoszą.
I to jest właśnie przykład wojny informacyjnej. Pokażcie mi kogoś kto ma taki autorytet jak imć Rydzyk. Jak on coś powie to dla wszystkich święte. I dlatego wszyscy się z nim obchodzą jak ze śmierdzącym jajem. Inna redakcja już by dawno straciła koncesję, a Rydzyk ma ich w dużym poważaniu. Kto mu śmie co zrobić.
Jednym z pierwszych działań kapitału zachodniego na zdobytych rynkach było wykupienie miejscowej prasy i wprowadzenie swoich środków masowej informacji. Radia typu Wolna Europa straciły rację bytu, ale wojna informacyjna przeszłą na nowy etap. Teraz wprowadza się nawet sieć księgarń, która wykupiła inne sklepy z literaturą przez które można cenzurować informację serwowaną ludowi.
Bardzo efektywne jest wprowadzenia do użytku słów – kluczy. Takich uniwersalnych określeń, którymi można coś lub kogoś naznaczyć i to już wszystko wyjaśnia. Takimi słowami jest „komuch”, „kibol”, „terrorysta” Jak się kogoś takim określeniem potraktuje to można z nim jak by już wszystko zrobić i sam taki nic nie znaczy no bo to „komuch”. A zapytajcie kogoś kto szermuje takim „rzeczownikiem” co to słowo znaczy. Co on pod tym rozumie. Już wam cytuje odpowiedź. „Jak pani/pan nie wie to ja nie będę uczyła/uczył.” Poza tym używanie takich określeń pozwala na usprawiedliwienie każdego postępowanie w stosunku do jakiejś osoby. No bo jak się zastrzeliło terrorystę, albo spałowało kibola to dobry uczynek, a czy komuch może coś mądrego powiedzieć? Na każdym kroku można usłyszeć co w Polsce się działo „za komuny”. Zapytajcie tych co to na okrągło powtarzają co to był/jest komunizm i skąd się w Polsce wziął.
Komunizmu w Polsce nie było tak jak i socjalizmu. Obydwa te ustroje zakładają społeczną własność środków produkcji. A w Polsce takowej nie było. Czy jakiś zatrudniony w zakładzie pracy kolektyw cały, razem, wspólnie i w porozumieniu mógł zmienić chociażby kierownika wydziału? Nie mógł. Bo jak go partia postawiła, to go tylko partia mogła zmienić. Zatem to partia była de facto i de jure właścicielem środków produkcji. Mieliśmy tu własność korporacyjną. A co nam się wmawia? I po co?
A swoją drogą ciekawym jest fakt, że nigdy „za komuny” nikt nie sprowadził żadnego filmu pokazującego jak ludzie pracują w kapitalizmie, jak już się zrobił stan wojenny nikt nie pokazał jak policja w mateczniku demokracji Stanach Zjednoczonych traktowała pokojowe i antywojenne demonstracje studentów. Tak dla porównania z ZOMO. Nikt nigdy nie podjął merytorycznej dyskusji ze zwolennikami „reform” chociaż byli do zmiażdżenia jak karaluchy ze swoimi teoriami nic nie wartymi przysłanymi im gotowe przez zachodnich mocodawców. Czy oni wszyscy przypadkiem nie są sterowani przez tą samą siłę?
A teraz ilekroć wychodzą jacyś działacze i coś mówią od razu widać, który jest sterowany z daleka jak marionetka. Wystarczy wyobrazić sobie w ogólnych zarysach skutki wprowadzenia jego postulatów. Ciekawe z punktu widzenia prowadzonej wojny informacyjnej jest fakt, ze nikt z polityków nawet bardzo „antykościelnych” nigdy żadnemu funkcjonariuszowi Watykanu nie zadał pytania czy wypowiadając się na jakiś temat mówi jako obywatel Polski czy jako podwładny Watykanu. Mało tego polskie władze świeckie wspomagają funkcjonariuszy Watykanu pochodzenia polskiego, którzy działając w ramach delegacji od swojego pracodawcy na ternie państw trzecich wpadli w tarapaty.
Równie ciekawym jest fakt, że żaden czy to polityk, czy partia nie podjęły trudu podsumowania ile jest wart majątek kościoła katolickiego wyciśnięty wszelkimi metodami, a przede wszystkim oszustwem (bo jak nazwać straszenie piekłem, albo obiecanki raju czy odpuszczenia grzechów w zamian za dobra materialne przekazane kościołowi) z narodu polskiego przez te 1000 lat. W końcu te środki nie zostały wykorzystane na inne cele. Ile, by było żłobków, przedszkoli, szkół, bibliotek, instytutów badawczych i innych pożytecznych dla ludności miejsc. A tak zostało wyprowadzone z Polski i stanowi własność Watykanu. To może znowu jedna chewra?
Spójrzcie szanowni czytelnicy jak mało otrzymujemy informacji o tym co się dzieje w dawnych krajach z obozu socjalistycznego. No nie licząc tych negatywnych.
Pojawiło się określenie „chińska tandeta”. Ma to wyraźnie określić poziom i miejsce jednego z ostatnich państw niegdyś zwanych socjalistycznymi. Tymczasem do Polski nie trafia nic lub prawie nic co Chińczycy produkowali by na własnej technologii. To są produkty opracowane i odbierane przez firmy zachodnie zgodnie z ich standardami. Dlaczego nikt nie powie, że to tandeta produkowana przez zachodnie koncerny w Chinach w celu wydrenowania kasy z nas. Do krajów postsocjalistycznych trafiają zresztą te same sądząc z nazwy produkty, ale o kilka klas gorszej jakości. I żadne służby nie łapią, że to podróbki.
Pojawili się zwolennicy okręgów jednomandatowych. Brawo. Trzeba teraz sięgnąć do historii i poczytać jak to było w II Rzeczypospolitej. Już taki system mieliśmy. Nic się nie dało uchwalić bo dyskusje i pyskówki w parlamencie trwały w nieskończoność. Wniosek prosty ktoś komuś kto mało wie coś podpowiedział żeby urządzić paraliż państwa na lata. To by było osiągnięcie prowadzonej wojny informacyjnej.
Dla uzyskania odpowiedniego efektu należy stworzyć szum informacyjny, który otacza każdego mieszkańca i nie pozostawia miejsca na jego własne przemyślenia. Osobniki toną w informacji.
Nie mają jak i kiedy zaczerpnąć innej wiedzy niż ta którą ich zasypujemy. Informacja może dotyczyć byle czego. Najważniejsze żeby zajmowała miejsce. To tak jak z zapełnianiem nośnika pamięci. Możemy na nim zapisywać ważne pliki albo cokolwiek i tak się zapełni do tego stopnia, że nic więcej nie wlezie. Wówczas nasz cel jest prawie osiągnięty. Prawie, bo pośród tego szumu musimy umieścić tą informację którą chcemy.
I tak podsuwając odpowiednio spreparowaną informację przeciwnikowi możemy go sprowokować do działań takich jakie chcemy osiągnąć. Doskonałą metodą jest podłożenie „super tajnej” informacji. Taką mało kto i bardzo rzadko sprawdza bo zakłada, że jak mu się taki banan trafił to musi być prawdziwy. No i jak tu zweryfikować super tajną informacje?
A wystarczy pójść z odpowiednią osobą na piwo i po którymś tam się „wygadać”
Nasza ofiara wie, że nasza rakieta nie może latać, bo się na przykład żyroskop nie spisuje zatem nie ma się co przejmować jakimiś tam rakietami ze szwankującym żyroskopem i nikt nie pracuje nad czymś co by je mogło zneutralizować. Dobry efekt przyniesie film z nieudanych prób.
Albo na odwrót przekazujemy informację co to nasz system antyrakietowy może i ofiara wydaje ogromne sumy na ulepszenie swoich rakiet.
W pierwszym wypadku nasza ofiara jest bezbronna, w drugim traci ogromne środki i siły na zbędne prace. W obydwu przypadkach nasz zysk.
Świetnym przykładem wojny informacyjnej jest to co się dzieje wokół „aktu terrorystycznego z 11 września”. Już dzisiaj coraz więcej ujawnianych faktów jasno wskazuje, że nie była to akcja jakiegoś Beduina siedzącego w dalekiej jaskini i żującego daktyle z AKSU przewieszonym przez ramie i w amerykańskiej kurtce wojskowej. On mógł najwyżej wysadzić w powietrze jakiś duży kamień przed swoją pieczarą żeby się nie potykać. To była doskonale przygotowana pod każdym względem i umiejętnie przeprowadzona akcja służb specjalnych z użyciem, według wszelkiego prawdopodobieństwa, taktycznych ładunków jądrowych.
(Śmiertelność osób biorących udział w akcji ratunkowej i ich schorzenia wskazują na chorobę popromienną, rozpad metali pokazany na zdjęciach mógł być spowodowany właśnie falą po takim wybuchu). Kogo i czego użyto do wykonania prowokacji mającej na celu pozbawienie społeczeństwa amerykańskiego i wielu innych jakichkolwiek praw i zniewolenie ich tak żeby nawet pogadać przez telefon nie mogli to już mniej ważne. A za 40-50 lat wszyscy będą wiedzieli że to jakiś Bin Laden na samolocie wleciał jak Baba Jaga na miotle i porozbijał dwie wieże.
Już pomocnik znanego wodza z wąsem zajmujący się propagandą mawiał, że: „kłamstwo powtórzone 1000 razy staje się prawdą”.
Spójrzcie, ci którzy te czasy pamiętają na bzdury jakie opowiada się o PRL-u i tamtych czasach.
Trzeba przecież uzasadnić konieczność zmian. Ale czy była to zmiana czy tylko zamiana tego jeszcze nie wiemy. No niektórym, którzy się do tych zmian przyczynili na razie jest lepiej. Na razie bo za chwilę ich zleceniodawcy będą mieli inne priorytety i konta po zagranicznych bankach się zdematerializują.
Każdy środek masowej informacji przekazuje ponad 50% informacji negatywnej wpływający ujemnie na nastrój każdego osobnika. I tak na przykład od lat straszy się nas „efektem cieplarnianym”
To piramidalna bzdura. Nawet gdyby ludzkość włączyła naraz wszystkie grzejniki, rozpaliła wszystkie piece w tym hutnicze na tydzień bez przerwy to i tak nie dało, by rady podnieść temperatury więcej niż o 2 no może 3 stopnie Celsiusza. A wystarczy ze Słońce mocniej zaświeci i w ciągu kilku minut robi się upał. To czym i po co nas straszą?
Kościół głośno krzyczy jak to „komuchy” go uciskały, a kiedy więcej działek pod swoje budowle dostał jak nie w stanie wojennym? A i materiały budowlane, które dla zwykłych ludzi, a i dla firm były na przydział jak kościółek dostawał i od kogo jak „komuchy” wszystkim dzieliły. No z nieba nie leciały jak, by ognisk w nocy nie palili. Cegieł jak chleba i wina w Kanie Galilejskiej nie mnożyli. Niech no który wyjdzie i powie skąd cegły, cement i resztę brali.
Robią nam bohaterów z osobników, którzy za duże pieniądze Polskę sprzedawali. Jakoś wiem co można było za pułkownikowską pensje mieć. A segment na Nowym Mieście w Warszawie, jacht i inne to skąd? Bo na 1000% nie z oficjalnego wynagrodzenia. A przysięga to gdzie? Sprzedawczyk jest sprzedawczyk. Jak ktoś brał kasę od obcego wywiadu to wiadomo kim on jest, a właściwie był.
Napisano taką anegdotę. Na przyjęciu pan pyta napotkaną damę: „Czy oddała by mi się pani za milion dolarów?” Pani chwilę myśli i odpowiada twierdząco. A na to pan pyta: „A za dwadzieścia”?
„Ależ za kogo pan mnie ma?” krzyczy skonsternowana dama. „No to jak by już ustaliliśmy, teraz uzgadniamy cenę” spokojnie odpowiada pan. I jak już ktoś się wpisał do panteonu to tylko miejsce w panteonie może zmienić.
Takich bohaterów mamy sporo. W stanie wojennym uciekali chociaż ich nikt nie gonił i chowali się chociaż ich nikt nie szukał. Jak to napisał Bratny w książce „Rok w trumnie”. On żył w tych czasach i pamięta jak było.
Z nierozsądnych posunięć jakie miały miejsce w historii Polski robi się epopeje i pieje hymny pochwalne zamiast powiedzieć wprost jak było. Ale co komu wygodne. Dla nas niewygodne, a dla naszych wrogów wygodne. Rozważmy kto jest kim?
Rosjanie wysłali na zachód niejakiego Rezuna, żeby tam publikował co mu każą. (specjalnie nie użyłem słowa pisał. Podejrzewam, że dostaje gotowce) Jak by wypisywał coś co się nie podoba już by go dawno nie było. Ilu jemu podobnych miało dziwne wypadki, po których opuszczali ten świat.
Dostarczanie takiej informacji i w takiej formie to też wojna informacyjna. Zastanówmy się „dlaczego oni chcą żeby wszyscy tak wiedzieli”?.
I spotykając się z każdą informacją powinniśmy sobie zadać to pytanie. Ot tak po prostu kontrolnie. Nie należy przyjmować wszystkiego na wiarę i bez zastanowienia.
Sprawdzić nie zawsze będzie jak. Ale myślenie nie boli, a może nam zaoszczędzić wielu rozczarowań.
A jak pisał wspomniany na wstępie Sun Tzu ktoś kto przystępuje do wojny bez należytego przygotowania może być poczytany za głupca.