Dłonie błądzące po pustej szklance.
W chłodny poranek, w samotni nostalgii.
Pulsu serducha gdzieś zatrzymanie i na bezdechu oczekiwanie.
Na zdarzeń zmianę.
Nic nie robienie, tylko przestrzenie.
W nich lekkie drżenie.
Pauza w bezmiarze zdarzeń.
Okruchy ruchów w rdzeniu miski kluchów.
Wewnątrz strawy z pszenicy, opiatowej ladacznicy.
Hormonalna szpryca, uspokaja wnętrze, spokojem zachwyca.
Podkręcona białym cukrem.
Wzorniej polewana lukrem.
Z czarną kawą czyni cuda, otępiając luda.
Kortyzolu ułuda.
Mocniej snuje przyjemności szumem oszukuje.
Pięknem mami.
Składa w origami.
W odczuciu pląsów wewnętrznych.
Niosąc opary dali z pustej, białej sali.
Bez ścian i sufitu.
Klei bez kitu.
Pustostanami zachwytu.
GrzegoSłav©