Trawa za powietrzem, zgęstniałego eteru widoczne okiem ludzkim dreszcze.
Falują gęstwiny poświatą odbicia promiennego nieboskłonu.
Tak trudno teraz wysiedzieć jest w domu.
Początek nowego wnoszą do wnętrza ludzkiego.
Spójrz na to tato i weź zaproś mamę, by na polanie zjeść zacne śniadanie.
Popatrzeć bezwiednie na powietrze, nawet te z deszczem. Które wyostrza kontury widoków natury.
Dając zapach na tej planecie, niepowtarzalny w nozdrzach w naszym wszechświecie.
Podobnie jak deszcz stapiający sobą chmury, gdy słońce jest mocno gorące.
Woda tworzy parujące wodospady, kropel spadków autostrady.
Wiatr porywisty, czasem i bryza ciszy przed burzą, wyłaniająca się ciśnięciem błyskawicy w rwącym zacinaniu deszczu łanów, po twarzy kropel chłodnym chłostaniu. I tylko piękne drzewa, co więcej innego do życia im nie potrzeba, skrzypiąc gną swe konary, żeby jakiś czas z nami tu trwały.
Ich gałązki i liście tworzą soczyście, widoków kiście. Do słońca wnoszą gałęzi pokłony, niestrudzenie.
Tak tutaj trwa całe stworzenie.
Kolejne z nimi lato się uskutecznia i nie zabraknie i wody i powietrza.
Żyjemy wspólnie w tejże przestrzeni, lecz wkrótce może wszytko się zmienić, bo nic nie trwa wiecznie.
Najwyżej kilku czasowo. Jak gąsienica, staje się motylem skrzydlatym na nowo.
GrzegoSłav©