Atak kontrujący na farmazonów pnączy rosnące w prawdy czwartą część się wplatające.
W gówno wielkie wzrastające
Wylogowany z planszy na niej nie walczysz.
Wybierasz spontan spokojności w oceanie wszystkości. W jednoczesnej nicości.
Kto to skuma prędko, turla się luźno i giętko, bez ciśnień, bez pogoni za szelestem, z szerokim gestem i wpływami, pracując, czyli bawiąc się jakieś cztery godziny, czterema tygodniami, urlopując miesiącami.
Zaświecę w ich świecie nieobecnością swoją i stanowczości zbroją w mym planie, to moje własne zdanie na to co spotyka nieustannie, nachalnie zabierając coś banalnie, bo mam tego wielkie nadwyżki i mogę karmić tym wszystkich. Lecz zwrotów też potrzebuje i wcale ich nie oczekuje, one maja być dla mej równowagi, wtedy w szczerości król jest nagi.
I wszytko w tym może. O Boże !
Pokłon temu daje. Stwórcy się oddaje i poddaje prowadzeniu przepięknemu…
To moje prywatne skalanie się, w mej drodze, w której podążam. Z podczepów malutkich tych kochaniutkich, słodziutkich i większych, pełniejszych i porąbanych, jak twierdzą podczepianki, w ich wersji światów nieskalanych… Się odciążam.
Się z tego owego szybko otrząsam, z obcych mi w mym świecie, statystek i epizodzistów, sami wiecie przecie… Się wytrącam.
Życie dla życia jest do przeżycia z czystego zżycia się z życiem, non stop w zachwycie, jak małe dziecko…
Z wielka wartością do siebie i do wszelkiej Istności, w chaosie zawiłości, ludzi bez przyszłości, bez wyobraźni. Idących na ostatni dzień kaźni, jak kiedyś do łaźni.
Możesz mnie cenić i możesz oceniać, to wszystko i tak we mnie niczego nie zmienia i pozostanę niezmiennie w rozkwicie od wieków człowieku…jestem tutaj od eonów i ch. do tego, byle co komu.
Więc idź i krocz w swym własnym, zrytym kierunku. Stosunek mam własny do tych stosunków.
Idę już dawno w swoim obranym, jestem w mocy ukierunkowany…
Tak tylko na koniec, we wtorek, szczerze ci powiem. Tkam swój rodowód i żyję sobie.
Przebywasz zupełnie na innej planecie, gdzie rządzi to co wyswietlasz na swej tapecie, w necie, lub na skórze w szczegółach, na swoim, nibyniewinnym licu. Gdzie widać wibrę wczasowiczów i ladaczniców i korposzczury, co tylko liczą zyski i straty, dostając od swych zleceniodawców, niecierpliwości katy.
Podsumowałaś mnie, ty też prześmieszne.
Po tym co wiesz już, w tym swoim światku, po swym szablonie lecisz w dodatku.
Mógłbym w ramy szablonu, cię dzisiaj wstawić. Nie oceniaj mnie proszę, czy wreszcie czaisz?
Czy jeszcze kilka kolejek życia w kółku chomika przećwiczysz? i wcieleń na ziemi więcej zaliczysz?
Współczuciem oblać siebie, jedyne co mi zostaje… Rozmyć i rozwiać sztuczne poraje…
GrzegoSłav©