W oczach gdy pierwsze promyki słońca mrowią senności prolog. Roztapiając wyraz twarzy z przygody sennej…
Lica zaspane w powiekach nocy odchodzącej uśmiech wewnętrzny ubogacają wspominaniem mary urywkami
Łza obmywa swą słodkością kąciki oczu inno wymiarowego. Zapach słońca wznosi wewnętrzny wiatr wspomnienia śnionego. Powietrze z wolna pobudza krew, unosi brew.
Rozcieram twarz w brew sobie, wstając na chwilę, by za chwilę już nie wrócić do poduszki.
Z zajęć wykonywanych dłonie aktywują zdrętwiałe po nocy opuszki…
Stopy dotknęły podłoża i już nie chcą wchodzić do łoża pustego po nocy, rozchełstanego, bo po cóż w pięknie jutrzenki do pościeli wracać, jak tu dzień nowy i nie ma co zawracać.
Wodą zalać gardło wyschnięte, by umysłu zwoje zostały nasiąknięte.
Jakie wszystko nowe dziś i piękne…
W zapachu świeżego niesie nadziei każdy oddech poranka jakże cudownie piękna i twórcza może nadejść dziś życia wzmianka. Wielowymiarowości hulanka. Nie rozsądnie byłoby wracać do łóżka, gdy przygoda za dnia staje się usłużna….
Lecz wspomnień ze snu rozpamiętywać nie trzeba, bo nowe czeka i przejmuje umysł w wymiarze człowieka…to czasu nieliniowego serpentyn spełnienia, rwąca, urzekająca zmysły rozbudzająca rzeka, wskaż płynąc, nie czeka
Więc wstawaj, bo przygód jest dziś przynajmniej dla ciebie ich kilka. Popatrz w dal przestrzeni na przelatującego motylka co nic nie wiedział, gdy był gąsienicą, a dziś piękne skrzydła z wiatrem go niosą karmiąc oparem porannej rosy, jego wszystkość, taka poranna oczu przetartych oczywistość…
GrzegoSłav