…nie zakłócać, wciąż pouczać, snuć teorie… Wciąż mądrości swe wywalać..
Ciszę w radość tu utrwalać.
Znaleźć spokój, wieczne trwanie, wtedy płynie też dawanie i dzielenie się w zachwycie, wciąż radością tkane życie.
Przeszkadzała ta beztroska, co radości wiele niosła, tej dziecinnej takiej czystej, przeszkadzała mówiąc ściślej.
Też i gniotła wielość wątków, stając prosto w ich zarodku.
Słowa, czyny, co wnieść chciały, kłamstwa i iluzji gwary.
Rób jak ja, co ja ci powiem, będzie lepiej tak albowiem.
Zapomniała nie pierwsza mała, gdy pierwszy raz o mnie usłyszała i pierwszy raz mnie spotkała. Od razu zobaczyć chciała, bo tylko, gdy poczuła…zrazu teorie swoją wysnuła, że sobie marzenie wykuła.
Lecz lada moment się zmieniła, ta snuta waśń, bez oczekiwań, w serie pouczań, porad, instrukcji życia, jak masz dziś myśleć, czyj wpuścić zwyczaj i co cię niszczy i co cię zniża…
Teorii setki, obce sylwetki i zero wykonawstwa, dla tego prawoDawstwa…
Nie widząc przy tym, co w niej się działo, i jaki proces wnieść wtedy chciało, bo w jej mniemaniu niosłem złą wibre. Wyglądało to dosyć dziwnie.
Za każdym zdaniem, różnorodnie w słowa ubieranym.
Przerywać słowa po środku zdania.
To umiejetność co dnia napotykana.
Która wnosi bariery dwojgu kariery.
I czasem z drugiej strony, rodzi epitet nieposkromiony.
Słowa nie do wycofania, przykre obojgu dają doznania i następuje seria pomyłek, małych drobnostek, nieporozumień niosąca złości w obojgu strumień, co szybko pęka, bo wciąż narasta. Wszystko co było ich, w nich wnet upada. Miażdży im miłość, nienawiści gromada. Rozrywając wszystko w strzępy, jak stado wilków, bez wysiłku.
Miłość co tak spełniała, przepięknem doznań, świat uwalniając, w kosmiczną podróż, gdzieś zabierając.
Miażdży tą miłość co zaistniała, dopiero nowa, czysta, prawdziwa i nie skalana.
Nie na długi czas w niej odczuwana…
Coś zakłócało miłości strumień i wyniknęła seria nieporozumień.
Łatwiej jest uciec od tego daleko i pozostawić rozlane mleko…
Trzęsła, targała wciąż emocjami, by w sypialni miłość wyznawać, wciąż nowych rozkoszy dawkę dostawać.
I w jej w mniemaniu niesie złą wibre, zwykła rozmowa.
Lecz nadal nie wie, jaka połowa nieskończonego wciąż czeka zdania.
Wiecznie przerwaną wypowiedź, bez wątku robi. Ostając siebie w gęstości swych własnych fobii…
Mężczyzna świadom swoich wyborów odszedł i poszedł zamknął się w domu. W swoim wygodnym pudełku nowym, kończy wypowiedź swą kolorową.
Snutą na nowo, lecz po swojemu, w ciszy, w spokoju i w ukojeniu.
Gdzie nikt nie przerwie myśli w pół zdania, nie będzie wciąż nic do dodania. Stwarza swe życie w różnych nastrojach, lecz należycie.
Patrząc na świat w swoim zachwycie.
Nie wiedzieć czemu tego nie widziała. Sama przecie podobnie pięknem się zachwycała. Nić nieporozumień wciąż nią kierowała. I tak płynęła robiąc co chciała.
Mamiąc miłością siebie i wokół.
Zbierając plony z tej otwartości wśród ludzi, ta misja raczej jej się nie znudzi.
Biorąc z grona zaistnień, w poszukiwaniu wiedzy doświadczeń.
Łapie się większość, na ten złudny dziś akcent. Taka moda, trochę szkoda…
Pół nutą nazwę dzisiaj tę sytuacje. Dałem się zwieść i to jak zacnie.
Straciłem orient, gdzieś osłabiony w swej własnej mocy nieposkromionej, wcześniej intensywnie zbyt poranionej.
Zawierzyć chciałem, szybko od nowa, lecz bez orientu, jak dzieciak młody, dałem się ponieść w miłosne tony.
Robiąc tej pani dzisiaj pokłony za doświadczenia przez nas utkane, te najpiękniejsze wyczekiwane. Co namiętności wnosiły chwile, zażyle, wznosząc nas wtedy w boska wyżynę, co nigdy wcześniej nie odwiedzana, była wciąż przez nas poznawana.
Wspólnymi uniesieniami otwieraliśmy bramy, chyba Edenu, tak to jest zwane i tak widziane, w ten czas tak było, lecz dużo od tamtej pory we mnie zmieniło…
Może i ona teraz też pisze…
Ja wracam do się i wchodzę w ciszę…