Widziałem ostatnio niedzielne ociekające naiwnością rodzinki niewinne Bogu Ich ducha winne. W krepinowych koszulkach dzieci i mężowie, omamieni iluzoryczną winą za samo życie w sobie. Z wybranymi piękniejszymi połowami swymi na własność tylko dla siebie zaobrączkowanymi, z grzechem w myślach i niezgodności bałaganem, że tu się coś nie zgadza z kosmicznym całym tym planem.
Zamyśleni wracali po godzinie niepasujących do nich rytuałów, wszak skądś podobne im znane wszystkie te odruchy odbywane.
W świętym miejscu przez pośredników samonazwanych, ze świętą księgą treści poprzez innych poprzedników napisanych.
Kłóci się ta wiara w Boga z ich Istotą.
Wszak oni sami zapomnianym Twórcą nazywanym.
Wśród Sławnych ludów wianem słów tworzących z Nicy Wszechbytu.
