Nieszczęśliwy szczęściarz
Czy szczęśliwy nieszczęśnik?
Szczęśliwy, samotny żagiel.
W swej samotni, w wieczór sobotni, czy poniedziałkowy?
Na flaucie wody, przez brzegi płynący, oglądający, szczegółowo się przyglądający.
W ogładzie bacznym głosów jednobrzmiących, istocie brzegów, ich przyrodniej różnorodności. Wgląd po całości robiący, czasem rwący, gdy wicher pochwyci.
Lecz gdy już sercem uchwyci jedną tysięczną kadru życia w odczuciu otchłani pochwyci. W swym wyuzdaniu, w cudownym wzdrygnięciu, w nowym przedsięwzięciu, po ducha pęknięciu i jego zeskalaniu, po samouzdrawianiu.
Samo uzdrowieniu siebie ustanowieniu, w nowym spostrzeżeniu. Na nowo w odrodzeniu, w swym własnym przemilczeniu, w iskry życia ujrzeniu, egusia wygładzeniu…
Wciąż od nowa życia oskoła ciecze i wieści ze świata niesie, spływając…
Radości do serca trochę wkrawając, w kąciku uśmiech podnosi, humor podkręcając.
A tu, tyleż świeżego, już po pierwszym zdaniu.
Pragnąc dziś więcej i prędzej, bo ileż możności jest w oglądaniu?
Tych wszystkich wspaniałości, bez dotyku czułości i zapachów współgrania w całości rozedrgania…
Nic dodo dania…
GrzegoSłav©
