Czym powinna być historia? Czym jest historia jaką znamy?
Obiektywna historia powinna być chronologicznym zapisem faktów, które miały miejsce w określonym czasie.
A czym jest to co wiemy i dlaczego ci, którzy podają nam taką informację chcą żebyśmy mieli TAKĄ WIEDZĘ.
Jak mówi porzekadło historię piszą zwycięzcy. W historii mamy pożary bibliotek, celowe palenie ksiąg na stosach, gromadzenie ksiąg w celu ich kopiowania po czym już ich nikt nigdy nie widział. Znamy też takie przypadki, że zachowało się kilka kopii (które się od siebie różnią), a oryginał przepadł. Ale jak się okazuje historia ma jedną wspólną cechę z zapisem na twardym dysku komputera. Można dysk starannie i kilka razy wyczyścić, a przyjdzie ktoś z dobrym programikiem i wszystko odzyska. Ludzkość jeszcze nie wie do końca gdzie i w jakiej formie jest zapisywana informacja.
Są dokumenty pisane, ale są i takie, które trwają w ludzkiej pamięci na różnych poziomach. Jest jeszcze coś takiego jak pamięć zbiorowa i tą najtrudniej sfałszować. Pojawiają się teorie, że wiedza
w tym historia jest zapisywana na poziomie genów.
Ostatnio pojawiło się pojęcie wojny informacyjnej. Specjaliści podsuwają ludziom wiedzę zgodną z potrzebami zamawiających
Tu przywiodę dziwny przykład, ale za to znany mi od początku do końca z własnej obserwacji. Wziąłem ze schroniska szczeniaka. Miał kilka tygodni 4 może 5, jeszcze ślepka nie miały wyraźnej źrenicy. Wychowywał się bez matki z drugim szczeniakiem około 5 miesięcy starszym. Tamten też z matką był krótko, a matka spędzała większość życia na łańcuchu. Nie miał kto ani jednego ani drugiego czegoś nauczyć. Jak tylko pies już teraz dorosły zje coś co mu szkodzi wybiega na łąkę i bez pudła znajduje właściwe ziółko, które zjada. Skąd wie? Jest zatem jakaś wiedza, z którą przyszedł na świat. Zaraz ktoś powie, że to pies, że instynkt. No, ale to ssak i skądś i gdzieś zapisaną tą wiedzę – instynkt – pamięć ma. A jak jest w przypadku człowieka i historii?
Uczenie historii w Polsce ma jedną ogromną wadę. Przynajmniej ja taką prawidłowość zauważyłem na podstawie szkół do jakich uczęszczałem. Wymaga się znajomości dat i nazwisk, a mało kto zastanawia się nad skutkami i przyczynami. Chyba nikt nie zastanawia się jak powinno zgodnie z logiką być i dlaczego tak nie było?
W historii muszą się znaleźć po kolei różne etapy. Trudno je przeskoczyć. Jeśli ich nie ma należy się zastanowić „DLACZEGO”? Czy ich nie było, czy zostały celowo usunięte. I tak na przykład jeśli znajdujemy informację, że jakaś grupa ludzi zamieszkująca dany teren nagle wzniosła budowlę to należałoby wyjaśnić skąd posiadła wiedzę pozwalającą na zrealizowanie takiego przedsięwzięcia. Jeśli wśród przedmiotów pogrzebanych wraz z przedstawicielem danej grupy znajdujemy artefakt, który „nie pasuje” do obowiązującej wiedzy to należy się zastanowić skąd się wziął. Albo został dostarczony z zewnątrz w jakiej by to nie było formie. Nabyto go, zdobyto, został podarowany czy też dana grupa żyła długo była dobrze zorganizowana i sama doszła do etapu rozwoju, który pozwolił wykonać ten przedmiot.
Na terenach Polski mamy kopalnie krzemienia, które działały kilkanaście tysięcy lat temu, dymarki do wytopu żeliwa sprzed 4,5 tysiąca lat, wiemy że przechodził tędy bursztynowy szlak od Rzymu
i brak jakichkolwiek opisów, które mogłyby zadowolić człowieka myślącego.
W miecze wykute pod Pruszkowem, był uzbrojony spory kawałek Europy. Krzemienie wydobywane w Górach Świętokrzyskich można spotkać również w sporej części Europy, rzymskie denary spotyka się na terenie Polski i co? Historia Polski jaką się nam wykłada zaczyna się w 966 roku, a w rzymskich archiwach, które zachowały się w niezwykle dobrym stanie prawie nie ma nic na temat ludności zamieszkującej tereny obecnej Polski. Dzieł Kraszewskiego, który opisuje czasy przed narzuceniem Słowianom chrześcijaństwa nie wznawia się. O Tadeuszu Wolańskim – badaczu historii Słowian – mało kto w Polsce słyszał.
Przez lata wmawiano nam, że Słowianie nie mieli pisma. Pojawiają się dokumenty świadczące o istnieniu zaawansowanych metod zapisu wraz z fotografiami utrwalonych tekstów.
Z zachowanej wiedzy wynika, że Mieszko pierwszy miał do dyspozycji sporą armię. Musiała być silna i dobrze zorganizowana skoro z Mieszkiem i Watykan i cesarz niemiecki paktowali zamiast go zmusić do wykonywania rozkazów. I jak ktoś sobie wyobraża zarządzanie taką ilością ludzi bez dobrze zorganizowanej administracji. Jak sobie wyobraża działanie administracji bez zapisów. Nikt nie zaprzeczy, że słowa „pisać”, „czytać” i „bukwa” są słowiańskie. Po co komu takie słowa skoro ludność nie potrafiła pisać ani czytać.
To, że istnieją książki zakazane wiadomo. Inne są po prostu celowo usuwane w cień, tak żeby ich nie było w powszechnie dostępnych miejscach.
Zakazywanie książek to bzdura oparta na mentalności rodem ze średniowiecza. Po pierwsze mamy internet i można się jakoś dobrać do takiego tekstu, a po drugie każdy zainteresowany powinien mieć dostęp do każdej książki, bo inaczej przyjdzie następny z takimi samymi pomysłami i mało kto albo i w ogóle nikt nie będzie wiedział, że to już było i że spowodowało określone skutki. To nie jest wiedza tajemna tylko wnioski, które wyciągnie średnio inteligentny absolwent gimnazjum. Dlaczego zatem ukrywa się książki?
Jeśli ktoś miałby ochotę sprawdzić jak historia Polski i Polaków była kształtowana na miarę potrzeb polecam wizytę w Rakowie – dawnej siedzibie Arian. Warto na własne oczy zobaczyć, co zostało z akademii i biblioteki. (A to nie tak dawno biorąc pod uwagę fakt, że na światło dzienne wychodzi informacja o historii Słowian sięgającej 7522 lata). Swoją drogą ciekawe gdzie się podziały zbiory z biblioteki i kto się tak zatroszczył żeby kamień na kamieniu nie został.
Ja tak w ogóle to lubię zadawać pytania, na które ktoś powinien odpowiedzieć. I tak na przykład.
Dawno, dawno temu Chińczyk, dowódca wojsk cesarskich Sun Tsu napisał książkę „Sztuka wojny”
Ta książeczka jest do tej pory podstawą nauki w szkołach wojskowych na całej kuli ziemskiej. Krótko streszczając część jej zawartości pan generał opisuje proporcje. I tak na przykład ile trzeba mieć broni na ilu żołnierzy, ile zapasów etc. No bo jak nie będzie to będzie niedobrze. Mieliśmy szkołę rycerską przed powstaniem Kościuszki i pewnie jak nie z wymienionej książki to z innej podobne informacje można było posiąść. Pytanie, które z naszych, polskich powstań włącznie z ostatnim – Warszawskim było przygotowane pod tym względem?
Jeśli już mowa o Powstaniu Kościuszkowskim to ciekawe ile osób w Polsce wie kto to był Drucki-Lubecki i Tyzenhaus i co w tamtych czasach robili?
Kto zadaje pytanie jaki związek ma Dowbor-Muśnicki i jego korpus z podpisaniem przez Lenina dekretu o uwolnieniu Polski?
Pytań w historii Polski jest więcej niż zgodnych z logiką odpowiedzi. Wystarczy spojrzeć na historię II Wojny Światowej. Przez ile lat usiłowano nam wmówić, że mordu w Katyniu i innych obozach dokonali Niemcy. Teraz wiemy, że mordu dokonali obywatele Związku Radzieckiego. Nadal nie wiemy KTO? Kto przygotował rozkaz, kto go podsunął Stalinowi do podpisu? Dlaczego egzekucji dokonano w tak okrutny sposób, który w założeniu na pokolenia miał wryć się w pamięć. Możemy się domyślać z duża dozą prawdopodobieństwa dlaczego tak, a nie inaczej. A śmierć Generała Sikorskiego? A wyjście Generała Andersa z ZSRR?
Sporo niejasności mamy również w dużo nowszej historii. Wszyscy wiedzą że istniał „Bolek”. Jeden się wypiera, że to nie on, ale ktoś był Bolkiem. Mamy prokuratury, IPN, żyją ludzie, którzy pamiętają. I co?
Osobiście jak ktoś mówi o „spiskowej teorii dziejów” to w podtekście słyszę: „Nie wiąż ze sobą faktów, nie wyciągaj wniosków, nie myśl”. Nic się samo przez przypadek nie dzieje. I jeśli dokładnie się przyjrzeć to dojdziecie Państwo do właśnie tego wniosku. Należy tylko domyśleć się kto jest kierującym, kto kierowanym i jaki chce osiągnąć cel. Nie ten, o którym nas przekonują, a ten najbardziej logiczny i zawsze doskonale widoczny, ale chowany jak przez iluzjonistę.
Kiedyś po mojej wypowiedzi na jakiś temat historyczny ktoś mi zarzucił, że to nieprawda co ja mówię. Sprawa dotyczyła wydarzeń, których ani ja ani mój oponent nie mogliśmy pamiętać. Korzystaliśmy po prostu z różnych źródeł informacji. Pytanie które były bardziej wiarygodne. Historia to w dużej mierze interpretacja faktów. A ten sam fakt można interpretować na różne sposoby. Przykład . Kowalski zabił nożem w parku Malinowskiego. Oczywiście Kowalski jest zbrodniarzem, przestępcą etc. A teraz dalej Kowalski szedł wieczorem przez park i zobaczył, że Malinowski usiłuje zgwałcić małą dziewczynkę grożąc jej nożem. Kowalski rzuca się na Malinowskiego w obronie dziewczynki i w trakcie szamotaniny śmiertelnie rani odbieranym nożem niedoszłego gwałciciela. No to zamiast zbrodniarza mamy bohatera. A fakt ten sam.
Pisząc powyższy tekst chciałem zachęcić wszystkich bez wyjątku do dzielenia się z innymi posiadaną informacją z jednym zastrzeżeniem. Podawajcie źródła. Obojętnie czy to naoczny świadek czy dokument. Jeśli oryginalny dokument to wspaniale, jeśli wiedza zaczerpnięta z książki podajcie autora, tytuł etc. Niech każdy sam wyciągnie wnioski. Z własnego doświadczenia pozwolę się podzielić jednym spostrzeżeniem. Przed przystąpieniem do lektury książki przeczytajcie spis tekstów źródłowych. Jeśli są tam oryginalne teksty to wspaniale. Jeśli zaś autor powołuje się na
„autorytety”, które czerpią wiedzę nie do końca wiadomo skąd bądźcie bardzo ostrożni. To może być wiedza sponsorowana. Ja nie powołuje się na żadne źródła ponieważ nie podaję informacji, a tylko stawiam pytania zmuszające do myślenia.
Niezwykle ciekawe są badania legend narodów. Niezależnie od miejsca, z którego mieszkańcy danego terytorium przyszli przechowały się w ich legendach wspólne elementy. Poszukajmy ich w polskich przekazach.
To samo ma miejsce ze sztukami walki. Na granicy Polski, a właściwie to w granicach Rzeczypospolitej był i jest kultywowany „Kozaczyj spas”. Jeszcze Sienkiewicz w swojej powieści „Potop” używa pojęcia „charakternik”
Co postawiło granicę przenikaniu tym umiejętnościom i tej wiedzy. Wystarczy pojechać na jakąkolwiek „administracyjną granicę” między państwami na kuli ziemskiej i bez trudu można zauważyć, że do kilkudziesięciu kilometrów po każdej stronie ludność mówi w obydwu językach i wiedza z różnych dziedzin przenika się. A tu jak by ktoś ścianę postawił.
Ostatnim polskim autorem, u którego spotkałem niewątpliwie słowiańskie pojęcie „źrec” był Kraszewski. Dlaczego i gdzie się podziało? Dlaczego książki Kraszewskiego są skąpo publikowane?
Mam nadzieję, że uda mi się niniejszym tekstem sprowokować konstruktywną dyskusję i że wszyscy zainteresowani na niej skorzystają. Nie odrzucajmy niczyich wypowiedzi nawet najbardziej pieniackich, bo mogą się okazać prawdziwymi, a w najgorszym wypadku będziemy wiedzieli co ktoś jest wstanie wymyślić na temat.
Łączę wyrazy szacunku dla wszystkich którzy pofatygowali się przeczytać powyższy tekst.