Wszystko, co Czytelnik teraz przeczyta, to obrazy powstałe z realnych myśli. Rozluźnienie pomaga wejść do świata innych stanów i praw – do naszego psychicznego wszechświata. Schemat pierwszego ćwiczenia mentalnego opisany jest dokładnie, ale każdy ćwiczący może mieć swoje niepowtarzalne wizje. Nie dramatyzujmy, jeśli nasze osobiste przeżycia nie są zgodne z opisanymi. Świadczy to o silnym twórczym początku. Różnice między opisem ćwiczenia a naszymi wizjami odzwierciedlają indywidualne cechy percepcji człowieka. Istotne jest, by w czasie wykonywania ćwiczenia zachowane było ogólne nastawienie na spokój, równowagę, dobro i wewnętrzną ciszę.
Kiedy już osiągniemy właściwy stopień relaksu, wyobraźmy sobie, że przed nami, jakby na papierze fotograficznym, pojawia się zarys drzwi. Ktoś może odczuć to jako realne, namacalne zjawisko, ktoś inny – jako rozmyte jakby utkane z niepewnych, chwiejnych, kołyszacych się strumieni mgły. Jest to właśnie wejście do świata realnej mentalności, harmonii i spokoju. Otwórzmy drzwi i przekroczmy próg…
Weszliśmy do przyjaznego i ciepłego świata. Krajobraz, który powstał teraz w naszej wyobraźni, jest wyłącznie nasz. Nikt nie może tam wtargnąć bez naszego pozwolenia.
Od progu drzwi w górę płynnie ciągnie się długa, równa droga. Prowadzi na szczyt wzgórza. Słońce świeci wysoko nad horyzontem i wszystko wokół wypełniają cisza i spokój…Krocząc po drodze, odczujmy, jak miękko sprężynuje pod stopami popychając nas dalej, ku grzbietowi pagórka. Liczmy do dziesięciu i z każdą wypowiadaną liczbą róbmy krok w stronę szczytu.
Jeden… Dwa… Trzy… Cztery… Pięć… Sześć… Siedem… Osiem… Dziewięć…
Pozostał ostatni, dziesiąty krok, który oddziela nas od grzbietu wzgórza.
Zróbmy go – „dziesięć…”.
Tam, za grzbietem – urwisko, przez szczyt przechodzi linia, granica… Należy ją pokonać i zrobić krok z urwiska w dół… Możliwe, że przy przejściu poczujemy opór. To stereotypy naszej codziennej percepcji sprzeciwiają się ostatniemu, zdecydowanemu krokowi, który oddziela nas od zanurzenia się w nowy świat medytacyjnej realności. Śmielej i bardziej zdecydowanie – naprzód! Zróbmy krok z urwiska w dół… Zamiast gwałtownego upadku, płynnie, powoli, jak jesienny liść w bezwietrzną pogodę, opuszczamy się w dół. W świecie harmonii i spokoju nie może być traumy, nasze spadanie przypomina lot pajęczynki cichym, słonecznym rankiem babiego lata. Opuszczamy się powoli do fali mgły kłębiącej się u podnóża urwiska.
Ciepłe i sprężyste strumienie mgły chwytają nas troskliwie i ostrożnie, jak ręce matki, i opuszczają na powierzchnię morza spokoju, odpoczynku i błogości.
Fale przyjmują nas delikatnie, ostrożnie. Huśtamy się wśród spienionych grzebieni, wypełniamy się ciepłem i czystością. Fale pieszczą skórę, przenikają do wnętrza i wymywają wszystko, co ciemne, niepotrzebne, a wewnętrzną przestrzeń wypełniają dźwięczącą kryształową czystością. Pojawia się słodkie znużenie.
Ostatnie odczucia ciała rozpuszczają się w iskrzących się strugach tęczy morza. Jak kawałki cukru w wodzie topnieją ręce, znikają nogi, tułów, głowa… Fizyczna otoczka zupełnie się rozpuściła. Pozostaje upojny stan wyzwolenia się od fizycznego ciała. Niech ono odpocznie od świadomości, a świadomość od ciała.
Popatrzmy w górę. Bezpośrednio nad nami wisi świecąca matowo biała kula. Powoli przybliża się do nas i pulsuje w rytm oddechu. Wciąga nas do wnętrza. Wejdźmy i poczujmy, jak rozpuszczamy się w jasnej mgle wypełniającej kulę.
Stajemy się mgłą, do której weszliśmy! Poczujmy się kulą. Ja – to kula, kula – to ja!
Teraz, wysiłkiem myśli, z jasnej mgły stwarzamy nowe ciało, takie, jakie chcielibyśmy mieć. Lepimy nogi, tułów, ręce, szyję, głowę… Skóra świeci delikatnym, złocistym światłem. Jesteśmy rzeźbiarzami swojego ciała. Stworzyliśmy prawdziwe dzieło sztuki. Wejdźmy do środka jak do nowego, zbudowanego dla nas domu. Nasze ciało – to pierwszy krok w mentalnej pracy. Jest takie, jakie je sobie wyobraziliśmy. To nic, że zmiany są na razie tylko w naszej wyobraźni. Ważne jest zacząć zmieniać ciało, gdy nam samym zmieniać się zachciało.
W nowym ciele jest ocean energii, siły i rześkości!
Porównajmy stan obecny z tym, który był na początku naszej pracy…
Za nami pierwsze doświadczenie mentalnego zanurzenia. Autor ma nadzieję, że ćwiczącemu udało się doświadczyć wrażeń bajkowego świata medytacyjnej realności. A teraz czas na odpoczynek. Można pochodzić, poleżeć, posiedzieć – każde powolne i płynne działanie umożliwi całkowity powrót z medytacyjnego relaksu. Pojawiły się wewnętrzne zmiany, na razie niezauważalne, które wraz z każdym powtórzeniem treningu będą się nasilać i wkrótce staną się wyraźne.
Doświadczenie pracy z grupami przyswajającymi sobie adaptowany system pradawnych praktyk pokazuje, że po medytacyjnym zanurzeniu wielu ludzi ma uczucie przebywania w domu. Niestety, nie na długo! Codzienny pośpiech, stały krąg spraw, obowiązków szybko niwelują duchową radość. Po kilku dniach ludzie, którzy przeżywali zachwyt z połączenia się z Wyższym, wracają do dawnego sposobu życia. Tak dzieje się ze wszystkimi, którzy rzucają treningi po kilku zajęciach. Jeśli będziemy pracować dalej, świat mentalnych obrazów otworzy się przed nami w całej swej wspaniałości.
Żeby wykonać następny krok na drodze osobistego rozwoju i doskonalenia, należy przeniknąć energetyczne struktury, w których gromadzi się potencjał wewnętrznej siły. Tymczasem trzeba aktywizować takie głębokie struktury jak: „centrum leczenia” oraz „dysk psychologicznej odporności”. Aby zaczęły pracować, należy włączyć…
KANAŁY RĄK I NÓG
cdn.
Fragment książki
Odkrycie Siebie – Nikołaj Szerstiennikow str. 130-133