Wiele powiedziano o biopolu – tej zagadkowej, niewidzialnej i niewyczuwalnej składowej ludzkiej egzystencji. Właśnie za pomocą biopola ekstrasensorycy tworzą swoje cuda, zaś astralni podróżnicy zagłębiają się w sąsiednie światy, a kontaktujący się z innymi cywilizacjami od czasu do czasu ekscytują się kolejnymi wiadomościami pochodzącymi od Wyższego Rozumu.
Nie ironizuję samego faktu istnienia tych wszystkich fenomenów. Po prostu w obfitym i mętnym potoku informacji na ten temat sprofanowany został sam termin i ukryte w nim możliwości. Z jednej strony biopole niewątpliwie istnieje – sam jestem co do tego święcie przekonany i wykorzystuję współzależności bioenergetyczne w pracy. Z drugiej – nie widzę potrzeby nadawania jakiegoś mistycznego sensu temu zjawisku, zupełnie zwyczajnemu, właściwemu każdemu człowiekowi (podkreślam – każdemu).
Prawdziwy mistycyzm, którego przejawy od czasu do czasu możemy odczuć na sobie, jest rzadkością. I dany jest bynajmniej nie każdemu, lecz człowiekowi, który mocno stoi na Drodze moralnego i duchowego przekształcania siebie. Nie należy mylić tych dwóch pojęć.
Każdy posiada biopole. I każdy może posługiwać się nim z mniejszym lub większym powodzeniem. Pole można trenować, rozszerzać, ściskać, wzmacniać siłę lub ją tracić. Słowem, z biopolem mogą zachodzić takie same przeobrażenia jak z człowiekiem. Wszystkie zmiany zachodzące w człowieku natychmiast znajdują odzwierciedlenie w jego biopolu.
A teraz spróbujemy poczuć własne biopole. Łączymy dłonie i wyobrażamy sobie, że stanowią one jedną całość. Dłonie dosłownie przenikają się, zlewają się w jedną całość. A teraz stykamy ze sobą opuszki palców i staramy się rozerwać powstałe połączenie. Z pewnym trudem, ale mimo wszystko udaje się to nam uczynić. Dłonie rozchylą się i utworzą czerpak. Wewnątrz niego pojawi się jeden z możliwych stanów: ciepło, chłód, kłucie, przyciąganie, odpychanie. Możliwe są też kombinacje tych stanów.
Powoli rozsuwamy ręce na boki i w miarę, jak dłonie oddalają się od siebie, pojawia się uczucie ich połączenia. Zupełnie jakby pomiędzy dłońmi przeciągnięte były niewidzialne nici.
Pozostawiamy prawą rękę w bezruchu, a lewą powoli poruszamy w górę i w dół. Ruchy lewej ręki odbijają się odczuciami w prawej. Wykonajmy to samo zmieniając dłonie.
Zbliżamy dłonie, powoli zataczając nimi względem siebie pionowe kręgi. Im bliżej siebie znajdują się dłonie – tym wyraźniejsze jest połączenie między nimi. Powstaje odczucie, że między dłońmi przepływa gęste powietrze. Gdy dłonie zbliżą się ostatecznie na odległość, na przykład 7-10 cm, będzie się nam wydawać, że między nimi obraca się niewidzialna piłeczka.
Ustawiamy dłonie równolegle do siebie i zaczynamy poruszać nimi w górę i w dół. Praktycznie od razu pojawia się uczucie, że ręce ślizgają się po liniach sił jak dwa magnesy, skierowane ku sobie jednoimiennymi, odpychającymi się biegunami.
Pierwsze spotkanie odbyto się. To jest właśnie wasze biopole. Jak je wykorzystać – jest osobistą sprawą każdego z was. Wiedząc, że jest to energetyczny przejaw naszego organizmu można zastosować je przy samouzdrawianiu. Jest ważne, żeby umieć z niego korzystać.
Na początek ponownie wywołujemy odczucie ciepła pomiędzy dłońmi. W przestrzeni pomiędzy nimi umieszczamy swoją głowę i czujemy ciepło, chłód, kłucie, ucisk w uszach. Jeżeli dłonie potrzymamy w taki sposób nieco dłużej, to pojawi się odczucie przenikania strumienia energii przez kości czaszki do mózgu. Po opanowaniu podstawowych technik pracy z energią, można takim sposobem leczyć własne bóle głowy, obywając się bez tabletek.
z książki pt.
Wewnętrzne Światło cz.1
Droga samouzdrawiania i samorealizacji
kursy dla początkujących – Nikołaj Szerstiennikow