Dziwne pytanie, któż dobrowolnie będzie chorować! Okazuje się, że dla wielu ludzi choroba jest ulgą, której nieświadomie szukają. Wiele można opowiadać o dziwnych, czasami paradoksalnych reakcjach naszej podświadomości na sytuacje życiowe, ale to jest odrębny temat. Dla nas ważne jest wyjaśnienie, dlaczego czasami sami chcemy chorować i, odpowiednio, chorujemy. Oto przykład: mąż stał się nieco chłodniejszy wobec żony, nie przejawia już poprzedniej płomienności, a ona bardzo pragnie, aby wszystko było tak jak przedtem. Można spróbować ustalić przyczyny tego ochłodzenia stosunków i zrozumieć, że – być może – sama kobieta uczyniła niemało, aby mąż zaczął bardziej krytycznie, a zarazem i chłodniej odnosić się do niej. Ale obiektywnie i krytycznie ocenić siebie i swoje działania – to zadanie skomplikowane. Natomiast żywy jest obraz w głębi pamięci, jak czuły i opiekuńczy był małżonek, kiedy ona była chora. I wewnątrz rozpoczyna się niewidzialna, nieodczuwalna praca, efektem której jest pojawienie się choroby nie poddającej się leczeniu. Bo i jakże leczyć, kiedy organizm nastawiony jest nie na pomoc sobie, lecz na prowokowanie choroby…
Jak uprzedzić podobne wybiegi podświadomości, jak narzucić sobie pełne przekonania, wytrwałe pragnienie zdrowia?
Nie można osiągnąć żadnych znaczących rezultatów, gdy w głębi siebie samego nie ma się spokoju i harmonii. O psychologicznych i psychicznych aspektach samouzdrawiania będziemy mówili później, a oto kilka recept na poprawę własnego samopoczucie bez wykorzystywania jakichś szczególnych praktyk. Wywołanie uczucia wewnętrznego zdrowia pomoże wielu osobom osiągnąć stan odczuwania siebie jako monolit emocji i spokoju, stabilności i zrównoważenia. Wychodzicie z domu. Jeżeli mieszkacie na wsi, to macie właściwe sobie problemy. A mieszkaniec miasta styka się z niedogodnościami komunikacji miejskiej. Wcisnęliście się do autobusu, ten ruszył, ale ze wszystkich stron niemiłosiernie napierają, gniotą. W tej sytuacji nastrój szybko opada. A jeżeli jeszcze trafią się obok pasażerowie kłótliwi, krzykliwi…
Spróbujcie wyobrazić sobie, że jesteście poduszką. Jeżeli naciskać na nią ze wszystkich sił z jednej strony, to jej zawartość zwyczajnie przemieści się w drugą. Gdy tylko uda się wam to zrobić, od razu stanie się trochę lżej. Zabawne będzie patrzeć, jak ludzie walczą o miejsca w autobusie, złoszczą się na siebie, przeklinają. Wam osobiście miejsca zupełnie wystarcza i aż dziw bierze, popychanie i nacisk jakby zelżały. Jesteście poduszką i jest wam wszystko jedno, kto i jak stara się na was naciskać. Wrażenie dyskomfortu fizycznego przeminie.
Tak więc szczęśliwie dotarliście do pracy. “Poduszka” pomogła. A w pracy czeka już niemiła rozmowa z szefem. Może pozwoli sobie nakrzyczeć na was, a wam nawet odpowiedzieć nie wolno – zwłaszcza wówczas, gdy pod byle pretekstem niewygodny pracownik otrzymuje propozycję zwolnienia się… To nic, wysłuchajcie wszystkiego, co mówią do was w gniewie. Ale w tym czasie postarajcie się wyobrazić sobie, że jesteście cegłą. Leży taka zwarta, solidna i choć się na nią wrzeszczy, ona nie zmniejszy przez to rozmiarów, ani nie stanie się krucha. Jak była cegłą, tak jest nią nadal. Jeżeli uda się wytworzyć w sobie ten stan, natychmiast zobaczycie, jak zmienia się ton rozmowy, ponieważ wszystkie gniewne emocje skierowane na was będą gaszone przez waszą mentalną cegłę, a w waszym oponencie zaniknie bodziec gniewu, ponieważ nie napotyka on reakcji zwrotnej sprzeciwu, strachu, gniewu itp.
Jeżeli mimo wszystko po niemiłej rozmowie pozostała w was uraza, poszukajcie zacisznego kącika, stańcie prosto, podnieście ręce na wysokość ramion, mocno zaciśnijcie pięści, zróbcie głęboki wdech i zatrzymajcie go w sobie. W tym momencie zacznijcie z silą obracać pięściami. Czynić tak należy do czasu, aż ogarnie was nieodparte pragnienie zrobienia wdechu. Robimy wdech, rozluźniamy się, czujemy jak zanika napięcie fizyczne i razem z nim słabnie napięcie psychiczne. Dialog wewnętrzny, będący kontynuacją sporu z waszym niedawnym oponentem, został przerwany. Jeżeli wewnątrz siebie dialog mimo wszystko trwa, wykonajcie to ćwiczenie jeszcze raz, wszak spór wewnętrzny jest rzeczą bezużyteczną…
Bardzo ważną rolę w samopoczuciu odgrywa nawyk nieobjadania się. Przy normalnym, umiarkowanym odżywianiu się, człowiek nie doświadcza uczucia ociężałości i lżej reaguje na wydarzenia zewnętrzne. Kiedy przewód pokarmowy jest chronicznie przeciążony nadmiarem pożywienia, wówczas można zaobserwować podwyższoną drażliwość, rozleniwienie umysłu, chwiejność psychiki. Stopniowo można to przyzwyczajenie w sobie zmienić i przejść na normalny, umiarkowany rytm odżywiania. A oto kilka rad dla pragnących uregulować nawyki odżywiania się.
Przede wszystkim staraj się będąc głodnym nie przystępować od razu do jedzenia. Uczucie głodu jest jednym z najsilniejszych w nas i kiedy zaczynasz je zaspokajać, zawsze przekraczasz granicę niezbędności. Dlatego – bez względu na to, jak bardzo jesteś głodny – zjedz na początek niewielki kawałeczek chleba, na przykład z pastą warzywną, a następnie odczekaj 15-20 minut.
Natychmiast poczujesz, jak zmniejsza się apetyt. Porcja wystarczająca dla zaspokojenia głodu zmniejszy się dwukrotnie.
W przerwie pomiędzy pierwszym kęsem a posiłkiem zasadniczym pomasujcie sobie oczy pod zamkniętymi powiekami. Za gałkami ocznymi położone są strefy regulujące apetyt. Masować należy delikatnie, wolnymi, okrężnymi ruchami. Teraz – obiad! W trakcie posiłku należy przestrzegać jednej nieskomplikowanej zasady: koncentrować swoją uwagę na odczuciach języka i podniebienia. Zmusza to do długiego i starannego przeżuwania. Tutaj rozlokowane są receptory odpowiedzialne za wrażenie sytości. I kiedy wsłuchujemy się w płynące stamtąd odczucia, to w porę odbieramy sygnał o sytości i dalsze przyjmowanie pożywienia doprowadzi do przejedzenia się. Zazwyczaj podczas jedzenia rozmawiamy, czytamy, słuchamy radia, oglądamy telewizję i potokiem informacji zewnętrznej zagłuszamy słabe sygnały receptorów sytości. Jemy do czasu, aż żołądek się przepełni. I jego rozpieranie mówi nam o najedzeniu się. Podczas koncentracji uwagi na odczuciach języka i podniebienia zjadana porcja zmniejsza się dwukrotnie i ta ilość pożywienia jest zupełnie wystarczająca, żeby nie odczuwać głodu. Pozostałe spożywane przez nas jedzenie tworzy zanieczyszczenia, idzie do magazynu tłuszczu, zmusza przewód pokarmowy do pracy w warunkach przeciążenia. Nawet metal nie wytrzymuje długo skrajnych przeciążeń, a co dopiero struktury biologiczne!
Postarajcie się wyeliminować przyzwyczajenie kończenia posiłku piciem herbaty. Aby uzmysłowić to sobie, porównajcie swoje odczucia: po sutym obiedzie bez natychmiastowego picia płynów – nie ma uczucia ciężkości w żołądku, głowa jest bardziej jasna… Kiedy natomiast napijemy się herbatki, obiad przekształca się w ciężki ładunek i jego strawienie jest dla żołądka ciężką pracą.
Uczucie pragnienia, powstałe od razu po spożyciu posiłku, minie bardzo szybko, jeżeli przeczekamy kilka minut. A dla przyspieszenia procesu trawienia radzę zastosować nieskomplikowane ćwiczenie psychofizyczne. Weź pustą szklankę i postaw ją na lewej dłoni. Prawą umieść z góry nad szklanką, jak gdyby nakrywając ją. Wyobraź sobie, że szklanka napełnia się światłem spływającym z prawej dłoni. Następnie wypij to światło realnie podnosząc szklankę do ust i wykonując ruchy połykania. Jednocześnie z piciem światła lekko gładzimy strefę żołądka. Powstaje równoczesne uczucie wypełniania się i lekkości w żołądku. Po wypiciu “szklanki światła” trawienie pokarmu przyspiesza się, zwiększa się jego przyswajalność.
z książki pt.
Wewnętrzne Światło cz.1
Droga samouzdrawiania i samorealizacji
kursy dla początkujących – Nikołaj Szerstiennikow